15 kwietnia 2014

Rozdział 7



Deren było jedyne w swoim rodzaju. Gdyby kiedyś ktoś powiedział jej, że istnieje takie miasto, Kruk bez wahania wyśmiałaby tę osobę. Jednak teraz, kiedy przekroczyła główną bramę, nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Przywykła do tego, że każdego roku w Exendie wymieniane są nawierzchnie ulic oraz do tego, że po zaledwie paru miesiącach jasna kostka staje się czarna. Nie widziała nic dziwnego w tym, że na danej ulicy nie mógł być więcej niż jeden sklep, sprzedający dany towar, czy jedna restauracja. Płaczące dzieci, wrzeszczący dorośli, strażnicy, którzy z trudem utrzymywali porządek - to wszystko było całkowicie normalne i, jak do tej pory dziewczyna sądziła, poprawne, przynajmniej według luxlupusów. Elfia stolica z pewnością nie zostałaby zaakceptowana przez większość Wilków, którzy zostali wychowani w duchu tradycji, nakazującej, że w architekturze wszystko ma się trzymać utartego raz szlaku. Tutaj zaś było całkowicie inaczej. Nie trzymano się nawet odpowiednich kolorów! Idealnym przykładem był główny plac, gdyż, patrząc na niego można było dostać zawrotów głowy. Różnorodnych barw kostka układała się w taki sposób, by na jego środku pojawił się obraz przedstawiający rysia, przy którym stała ciemnowłosa elfka, trzymająca w dłoni wysoko uniesiony miecz. Z tego co mówiła jej Nora, to właśnie jest godło Eriel Den. Dziewczyna zwróciła swój wzrok w inną stronę. Wzdłuż jednej z mniejszych uliczek ciągną się pas kolorowych stoisk przepełnionych owocami i warzywami. Naprzeciw nich znajdował się obszar z najrozmaitszymi sklepami. Na ich wystawach było dosłownie wszystko od broni, zabawek, naczyń, instrumentów, mebli na ubraniach nie kończąc. Były tam rzeczy, których Anita nigdy wcześniej nie miała okazji widzieć, a także takie, z którymi dziewczynka miała już kontakt. Przeniosła swój wzrok na tłumu. Nie mogła się nie uśmiechnąć, ujrzawszy młodego chłopca, prowadzącego za uzdę karego rumaka, który w ogóle się go nie słuchał. Zachichotała, gdy karosz zatrzymał się w jednym momencie, a dzieciak męczył się próbując zmusić go do dalszej wędrówki. Pokręciła głową, śmiejąc się cicho, gdy zwierzę ruszyło w nieoczekiwanej chwili, wywalając przy tym swojego opiekuna. Gdziekolwiek nie spojrzała widziała śmiejące się elfy czy biegające dzieci. To wszystko sprawiało, że tęsknota, którą odczuwała na myśl o Exendie, zniknęła. Nawet jeśli nie chciała przyznać tego przed samą, wiedziała, że w Deren znalazłaby to wszystko, czego odmawiano jej na królewskim dworze. Potrząsnęła głową, powracając do obserwacji. 
W chwili, w której do jej uszu dobiegły delikatne, kojące dźwięki, odwróciła się, by poszukać ich źródła. Odnalazła je błyskawicznie. Niedaleko restauracji „Błękitna Róża” występował młody mężczyzna z skrzypcami, koło niego stał drugi z fletem w dłoni, trzeci miał bębny, a tuż obok nich stała przepiękna czarnowłosa kobieta śpiewając piosenkę, której dziewczyna przez długi czas nie mogła zapomnieć:
Witaj, wędrowcze co przybyłeś z daleka!
Podejdź, klaśnij w dłoń i zatańcz, hej!
Muzyka gra, czas nadszedł, by bawić się!
Podejdź i zatańcz z nami, hej!
Skok w górę, krok w bok!
Piruet, obróć się!
Niech usta twe z nami śpiewają,
Niech nasze harce do ranka trwają!
A gdy jutrzenka nowy dzień powita,
Niech od nowa zabawa się zacznie!
I nie myśl już o troskach swych,
Smutkach, zmartwieniach, kłopotach
Niech dereńska pieśń ukoi cię wnet!
Wiedz, że Deren od dawna już na ciebie czeka!
Znajdziesz tu szczęście i radość, hej!
Tu, gdzie śmiech i zabawa to powszedni chleb,
Tu, gdzie wszystkie twe problemy rozwiążą się
Uśmiechnij się, zaśmiej i zatańcz z nami, hej!
Niech Deren urokiem swym porwie cię!
I choćbyś musiał wracać już,
Pamiętaj, że gdy poczujesz się zmęczony,
Zawsze tu, powrócić możesz, a wtedy
Dereńska pieśń, niech ukoi cię…
Solis złapała ją za dłoń, ciągnąc w głąb miasta. Zaskoczenie Anity wzrosło, główny plac Deren wyglądał niesamowicie, ale to jego dalsza część wzbudzała prawdziwy zachwyt. Kolorowe budynki, chociaż minęło wiele lat odkąd je postawiono, zdawały się nie nosić śladów upływającego czasu. W co drugim oknie znajdowały się bajeczne obrazy przedstawiające zazwyczaj faunę i florę. Szczególnie często pojawiały się rysie, sprawiające wrażenie dzikich. Luxlupuska doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że elfy darzyły te dzikie koty szczególną sympatią. Kiedy zapytała się o to Norę, ta odpowiedziała jej, że w czasach, w których nie znano takiego słowa jak nienawiść, rysica uratowała  młodego księcia, gdy ten był niemowlęciem, wynosząc go z płonącego budynku. Kocica opiekowała się dzieckiem do czasu, gdy pojawili się jeźdźcy, którym powierzono zadanie odnalezienia dziedzica tronu. Ponoć nawet po tym, jak zabrano chłopca, ona nie chciała go opuścić i podążyła za nim, towarzysząc mu na każdym kroku. Gdy zaś Chait, bo tak się nazywał, dorósł i został królem, wprowadził kategoryczny zakaz polowań na rysie. Od tamtego czasu zwierzęta te stały się godłem Eriel Den. Młoda spojrzała pytająco na opiekunkę, która zatrzymała się, zakrywając swą twarz kapturem. W odpowiedzi kobieta ścisnęła jej dłoń, po czym pochyliła się i szepnęła:
— Nie, nie musisz kryć swej twarzy. Ciebie nikt tu nie zna, ale ja zbytnio rzucam się w oczy. A mnie nikt nie może rozpoznać — dodała jakby do siebie, prostując się.
Dwunastolatka, usłyszawszy ostatnie zdanie, zaczęła zastanawiać się, kim jest Nora, że chce utrzymać swą tożsamość w tajemnicy. Po chwili jednak wzruszyła ramionami, stwierdzając, że to nie jej sprawa. Skoro tak postanowiła, to niech tak będzie - stwierdziła w myślach. - Ja jej ufam - dodała, a zaraz potem rozszerzyła szeroko usta w zdumieniu, przypatrując się miejscu, w którym się znalazły. Elfka wprowadziła ją na jedną z wielu dróżek, prowadzących przez park. Rudowłosa widziała już, że miejsce, w którym się znajduje, nie należy do zwyczajnych, ale nie sądziła, że ujrzy coś tak pięknego. Wszystkie ścieżki prowadziły do wielkiej fontanny. Na środku stał posąg, wyglądający jak dwa łabędzie, których szyje spleciono ze sobą tak, by przypominały serce. Co dziwne z ich dziobów nie wypływała woda, a nieznany jej złoty płyn. Sam mur, otaczający basen wysadzany był bursztynami. Już z daleka mogła zobaczyć szmaragdowy napis ,,Cinis et manes et fabula fies"  Spojrzała ze zdumieniem na towarzyszkę.
 —  To fontanna  Edi One Bere le Ven, co można przetłumaczyć jako: Symbol Pamięci i Zwycięstwa. Napis, który zobaczyłaś oznacza zaś: popiołem i cieniem i wspomnieniem się staniesz.  Wybudowano ją na początku istnienia Deren, zamiast wody wypływa z niej promissio*, napój, który wolno nam pić tylko raz do roku, w Dniu Przesilenia Letniego** — odpowiedziała na jej nieme pytanie Nora.
 Dziewczyna miała zamiar ponownie zwrócić wzrok ku zbiornikowi, jednak elfka pociągnęła ją za dłoń, schodząc na trawę.
— Chodź, skrócimy sobie drogę, ale musimy się pośpieszyć — powiedziała, uśmiechając się.
Anita zerknęła na nią, pytając:
— Czemu musimy się śpieszyć? Tutaj jest tak ładnie, a pogoda wręcz sprzyja powolnemu spacerkowi!
— Jeszcze nie raz będziemy tędy przechodzić, mała. Teraz jednak nie mamy czasu na swobodne spacerki, nawet jeśli słońce tak ślicznie świeci, a  pójście ścieżkami zajęłoby nam go zbyt wiele. Red, chodź i nie marudź, obiecuję, że jeszcze tu przyjdziemy — westchnęła kobieta, spoglądając na nią karcącym wzrokiem, po tym, jak otworzyła usta, by zaprotestować.
Młoda spojrzała na nią z wyrzutem, ale w końcu skinęła głową. Ruszyły w dalszą drogę. 

Błękitne Ogrody, 13 sierpnia 2005r.
Wasza Wysokość!
Liczę, że w momencie, w którym czytasz Panie ten list, jesteś zdrów. Zwracam się do Króla, ponieważ pragnę zameldować, iż rozkaz, który nam dałeś, Miłościwy Panie, został wykonany. Odnaleźliśmy wskazany obiekt i zabraliśmy tak, by nikt nie zwrócił uwagi na jej zniknięcie. Zwłoki dziewczyny ubraliśmy w dostarczone nam przez jeźdźca ubrania i podrzuciliśmy na bagnach, upewniając się, że natrafią na nie bestie z mokradeł. Rano jeden z moich ludzi po nie wyruszył. Miałeś, jak zawsze, rację Panie. Sugestie Kornela były trafne, wszystko, co mogłoby umożliwić dowiedzenie się, kim naprawdę jest dziewczyna, zostało zniszczone. Jedyne rozpoznawalne cechy, które się utrzymały to rude włosy i ubrania, chociaż i te są w strzępach. Nikt nie domyśli się, że to dziecko nie jest córką Waszej Miłości. Czekam na Twe dalsze rozkazy, Jaśnie Panie, licząc, że wszystko będzie układało się po Twej myśli, Królu. 
Pozdrawiam uniżenie,
Dowódca Tajnych Służb Specjalnych
Arkadiusz Ven
P.S. Oby Wasza Wysokość żyła wiecznie!
P.S.S. Pozostałe sprawy również postępują nad wyraz sprawnie.

Exendie, 18 sierpnia 2005r.
Dowódco Ven!
Niezwykle cieszę się z powodu Twej troski o me zdrowie, nawet jeśli liczyłeś przez to na awans. W niezwykłą radość wprawiło mnie to, że poprawnie, wraz z swymi ludźmi, wykonałeś rozkaz. Zamierzam powiadomić dziś lud o tym, że królewna nie żyje. 
Me dalsze rozkazy brzmią: ciało sprowadźcie do Exendie, utrzymując, że są to zwłoki mej córki. Im szybciej odbędzie się pogrzeb, tym lepiej. Mimo to w dalszym ciągu macie szukać prawdziwej Anity, jeślibyście znaleźli martwą, powiadamiacie mnie o tym fakcie natychmiast! Wówczas trzeba będzie dokonać podmiany. Gdybyście odnaleźli dziewczynę żywą, zabierzcie ją do Wilczej Warowni. Co się pozostałych spraw tyczy: macie pilnować, by nic się nie wydało! Jeśli ktokolwiek dowie się o tym, nim będziemy gotowi, polecą głowy!
Jego Wysokość
Król Lex Lerden
Kamil Kruk

— Zginiesz jeśli go zgubisz — warknął blond włosy mężczyzna, wpatrując się w stojącą przed nim postać chłodnym wzrokiem. 
— Nie zawiodę cię, panie! — krzyknął, salutując żołnierz. 
Jeździec skłonił się przed Kamilem, po czym wsiadł na koński grzbiet. Łydkami ścisnął końskie boki, zmuszając wierzchowca do ruchu. Nie minęła minuta, a on już galopował przed siebie, niosąc królewski list.

 — Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zawiedziesz, stracisz zdrowie, a w najgorszym przypadku życie?
Angus spojrzał na nią, uśmiechając się smutno. Zastanawiał się, dlaczego zdecydował się jej zaufać pomimo, słów wypowiedzianych przed laty. Mimo tylu różnicy, które dzieliły ich dwójkę, ona osiągnęła swój cel, doprowadziła do upadku uzurpatora, a sama zajęła należne miejsce, a on? Odszedł, wybrał walkę i życie, które wiecznie było w niebezpieczeństwie. Westchnął cicho, przeciągając dłonią po włosach.
— Nie, Elza — rzekł, kręcąc głową. — Jeśli zawiodę, wówczas stracę coś więcej niż życie. Zdecydowanie więcej  — odparł powoli. 
 Nie chciała tego, ale musiała się zgodzić. Rada postanowiła, że to właśnie Strzała otrzymał  zadanie. Miał udać się do Raven i rozmawiać z Thornem. Sama próba przedostania się na teren Iren było równoznaczne z samobójstwem. Granic państwa buntowników strzeżono niezależnie od pory dnia, pogody czy godziny. Zawsze ktoś czuwał nad ich bezpieczeństwem, nie pozwalając na to, by ktoś je przekroczył. Ta misja znaczyła wysłanie mężczyzny na pewną śmierć, a ją zmuszono, by to uczyniła.
 — Skoro taka jest twoja wola — zaczęła, a słowa z trudem przechodziły jej przez gardło — jedź. Udaj się do Cichego Miasta i spróbuj porozmawiać z przywódcą Bractwa.
 — Jak rozkażesz, pani — odrzekł, schylając głowę, po czym gwizdnął przeciągle.
 Nazwał ją panią, co ewidentnie oznaczało, że pomiędzy nimi, tak naprawdę, nic się nie zmieniło. Obrzuciła go srogim spojrzeniem, dając do zrozumienia, że czasy, w których mogli pozwolić sobie na swobodę w swojej obecności, minęły bezpowrotnie. On już nie nazywał jej żartobliwie Płomyczkiem, a ona nigdy więcej nie powie do niego Ogniku. To należało do przeszłości, a Anguragerzy nie mogą żyć wspomnieniami. Nie okazała wzruszenia, gdy ujrzała karego ogiera, który przygalopował i zatrzymał się przed mężczyzną. Nie okazała uczuć, gdy Angus wskoczył na koński grzbiet. Nie rozpłakała się, gdy odparł wypranym z emocji głosem:
— Żegnaj, pani.
Znała znaczenie słów, które wypowiedział. Znaczenie, które sprawiało, że jej serce pękało na pół, nie mogąc się z nim pogodzić. On przeczuwał, że nie powróci. Czuł to i dlatego przybył do Anger Den. Chciał się pożegnać. A ona miała zamiar spróbować po raz ostatni złagodzić spór, który ich dzielił. Otworzyła usta, by przeprosić, ale szybko je zamknęła. Zamiast tego wyprostowała się i uniosła dumnie głowę.  
— Żegnaj, Strzało. Er ne Orek de Fleme dias... — rzekła głośno. 
Spojrzał na nią ze zdumieniem. Mógł się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Nie słów, które dawały jej nikłą nadzieje, że zrezygnuje ze swej misji i zatrzyma się, zostając w Dras, tu, gdzie jest jego miejsce. A jednak nie zrobił tego. Uniósł głowę, zerkając na niebo. Wszystko na nic - westchnęła cicho w myślach. - Naszego sporu nie da się już zażegnać. Wszystko na nic. 
— Ad Rest Ven Singer* — dokończył, ściskając końskie boki łydkami. 
Patrzyła jak przechodzi z stępa w kłus, a z kłusa w galop. Obserwowała go, a na jej twarzy nie widać było żadnych emocji. Musiała utrzymywać pozory. Dopiero, gdy Angus zniknął za zakrętem, pozwoliła sobie na okazanie uczuć, które nią targały. Usiadła na przewalonym pniu, po czym ukryła twarz w rękach. Łzy spływały powoli po jej policzkach.  Czarnowłosa spuściła głowę, przygryzając wargę. W jej czarnych oczach widać było ból i rozpacz. Wiedziała, o co mu chodziło. Ona, jako jedyna z żyjących, znała prawdę. I, nie zależnie od tego jak bardzo pragnęła to zmienić w głębi serca, zaakceptowała ją. Zawarła układ z samą sobą. Chociaż w środku wciąż będzie go kochać, na wierzchu pozostanie mur nienawiści, który ma ich od siebie odgradzać. A teraz? Przecież on nie miał najmniejszych szans na... Nie! - krzyknęła w myślach. Wstała nieoczekiwanie, po czym spojrzała w stronę, w którą odjechał. 
— Dasz radę, Strzało... Jeśli ktoś ma sobie poradzić z tym zadaniem to tylko ty — rzekła, a potem dodała cicho: — Musisz dać sobie radę, braciszku. Musisz, a ja w ciebie wierzę. 

Jest źle - stwierdziła w myślach Anita. Bardzo źle - dodała, zerkając na siedzącą koło niej Norę. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego tu są ani co tutaj właściwie robią. Wiedziała jedynie, że cała ta sytuacja była naprawdę dziwna. W jednej chwili szły Alejką Proroctw, a elfka tłumaczyła jej kolejne rzeczy o Deren, a w drugiej zostały pochwycone przez strażników i zaprowadzone do tego miejsca, które wyglądało jak komisariat. Jej opiekunkę zaczęto przepytywać, a na nią nie zwracano nawet najmniejszej uwagi. Westchnęła cicho, przysłuchując się wymianie zdań pomiędzy Solis a czarnowłosym mężczyzną.
 — Powtórzę ostatni raz: co tutaj robisz? — spytał, a w jego głosie była wyraźnie słyszalna irytacja.
Chociaż twarz kobiety zasłaniał kaptur, dziewczynka wiedziała, że ta przewraca oczami. 
— Po raz ostatni powtarzam, że to nie jest twój interes — warknęła w odpowiedzi. 
— Naprawdę sądzisz, że zgrywanie odważnej ci coś pomoże? Dobrze ci radzę, odpowiadaj dopóki pytamy po dobroci — rzekła, milcząca dotąd, strażniczka.
— Nie złamałam prawa, więc o co tyle nerwów? Mam przywilej zachowania swej tożsamości w tajemnicy, ponieważ w żaden sposób nie naruszyłam panujących tu zasad ani wypowiedzianymi słowami, ani czynami. Poza tym...
— Naprawdę sądzisz, że w żaden sposób nie złamałaś prawa? — przerwała jej z kpiną blondynka. — A to co powiedziałaś wędrując alejką? Vek Or, Ne Hide*? Przypominasz już sobie? — zapytała. 
 Kruk rozszerzyła oczy ze zdumienia. Zaprowadzono je tutaj tylko dlatego, że jej przyjaciółka wypowiedziała jedno, głupie zdanie? To zdawało się jej być wprost nierealne. Pokręciła głową, po czym otworzyła usta, by zaprotestować. Nie zdążyła.
— Nie przypominam sobie, by w Eriel Den zakazane było mówienie — syknęła elfka.
— Nie jest zakazane mówić, jednak tych słów nikt, kto nie należy do rodu nie ma prawa wymawiać! — Pięść czarnowłosego wylądowała z hukiem na stole, gdy ten stracił nad sobą panowanie. — Naprawdę uważasz, że możesz robić, co ci się żywnie podoba? Mylisz się! Posłuchaj mnie, paniusiu, nie wiem, kiedy ostatni raz tu byłaś, ale wiele się od tamtego czasu zmieniło. Między innymi to, że musieliśmy podjąć odpowiednie kroki, by zapobiec dalszym stratom, które powodowała ignorancja pozostałych ras. Wiesz za kogo cię uważam? Nie? — Jego głos przepełniony był kpiną.  — Uważam cię za bezczelną panienkę, która nie potrafi się powstrzymać, by nie okazywać tego, jaka ona jest wielka i wspaniała.
Jak on śmie? - krzyknęła w myślach luxlupuska. Jak ten arogancki facet śmie tak do niej mówić? Ja już dawno bym nie wytrzymała - dodała. Nie tylko ona. Cierpliwość jej opiekunki została już dawno nadwyrężona, teraz jednak granica, która powstrzymywała wybuch furii, pękła.
— Chcesz wiedzieć kim jestem? — krzyknęła. — No to ci powiem — wysyczała.
Białowłosa zerwała się na równe nogi. Odrzuciła kaptur, wypowiadając przy tym słowa, których żadne ze strażników się nie spodziewało:
 — Nora Arianna Solis, córka Navii i Evenda Solisów, królewna Eriel Den.
_____________________________
Promissio -  jest to niezwykle smaczny napój, którego recepturę znają tylko elfy, a pozostałym rasom wiadomo jedynie, że dodają do niego złote jagody, rosnące jedynie w lasach Eriel Den oraz wiele ziół. Powiadają, że ma on magiczne właściwości.
Dzień Przesilenia Letniego - elfia rasa uznaje go za szczególny, wręcz magiczny, a według legendy o Zapomnianych, to właśnie w ten dzień po raz pierwszy Pierwsi pojawili się na Lux ex Saltus. Każdego roku, by uczcić to jakże ważne wydarzenie, w każdym mieście Eriel Den urządzane są przyjęcia i zabawy. Dzień Przesilenia Letniego jest wolny od pracy i nauki, a elfy piją wówczas promissio.
 Er ne Orek de Fleme dias... Ad Rest Ven Singer - Nie Słońce i Księżyc cię strzegą... A Gwiazdy Twej Duszy Pilnują - są to słowa wypowiadane przez anguragerów, gdy ci chcą okazać komuś szczególny szacunek lub to, że owa osoba wiele dla nich znaczy. Uznawane są za coś w rodzaju błogosławieństwa, które ma zapewnić ochronę. Ponoć działa i na osobę, na którą się je rzuca i na osobę rzucającą. 
Vek Or Ne Hide - Ucieczka niszczy, walka zabija.

A oto i rozdział! Wiem, że strasznie rzadko się pojawiają, ale chcę zacząć pisać systematycznie. Mam zamiar naskrobać przynajmniej dwa rozdziały na miesiąc. Co do komentarzy… Dziękuję Wam! Każdy komentarz jest dla mnie olbrzymią motywacją i sprawia, że mam jeszcze większą ochotę by pisać. Ponadto blog ma już ponad trzy tysiące osiemset wyświetleń. Jesteście wielcy! Naprawdę Wam dziękuję i liczę, że dobijemy jeszcze większej ilości! 
Edit 20.04.2014: WESOŁYCH ŚWIĄT!
 Zając skacze już od rana,
 Kurczak płacze - wyjść już musiał,
 Baranek beczy, słońce świeci!
 A ja życzę dzisiaj Wam:
 Byście jak Line mądrzy byli,
 Jak Nora rozsądni,
 Jak Angus odważni,
 Jak Navia szczęśliwi,
 Żeby Mistrz Eri do Was nie przyszedł,
 Żeby Wam jajko wyśmienicie smakowało
 I problemów nie napędzało.
 Niech Wam święta miną słodko,
 Tak jak placek zwany szarlotką,
 Bez problemów, bez smutków,
 Zdrowia, szczęścia i radości!
 A od naszych słodkich dzieci:
 W-E-S-O-Ł-Y-C-H Ś-W-I-Ą-T! 
Pozdrawiam serdecznie
Idril


9 komentarzy:

  1. N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-E! Zero komentarzy? Ludzie pewnie tracą czas na idiotyczne filmiki na Youtube, ale to jest po prostu... Nie wiem jak to wyrazić! Brak słów, idealne! Dziewczyno, musisz napisać to wszystko w jedną wielką książkę i wydać ją od razu! No nie wiem, poszukaj jakichś wydawnictw, dla takich jak ty! NAJLEPSZY BLOG FANTASTY JAKI CZYTAŁAM! Lepszy nawet od niektórych książek! Fenomenalne! Boskie!
    Boże, jakim cudem napisałaś takie cudeńko? Perełka w tym idiotycznym Internecie! No po prostu boskie, nie potrafię się wysłowić, bo to taki idealizm, że... Normalnie nie mogę *-* <3
    Pisz dalej, proszę... Blog idzie do zakładek, a ja raz na rok to robię, więc możesz być dumna!
    Zabieram się do czytania wcześniejszych rozdziałów. Przerzeprzeprzeidealne!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak spojrzałem na adres: wilcza-corka.blogspot.com to myślałem że kolejna nastolatka pisząca o 1D albo Zmierzchu, jednak pozytywnie mnie zaskoczylaś jako ze lubię fantasy. Tak trzymaj, pisz dalej jest dobre, miło się czyta
    alan.blogujacy.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za opowiadaniami fantasy. Bardzo ładny wygląd bloga :)

    urodaa-i-modaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za Fantasy i jakoś mnie nie wciągnęło, po prostu nie mój gust :D
    Czemu Idril?
    Jednak wygląd bloga jest cudny i mimo wszystko z przyjemnością czyta się tą czcionkę.
    Wygląd jest taki delikatny, że szok :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://unikalny-cud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie wciągnęło to opowiadanie chociaż moja wiedza o elfach i innych fantastycznych stworzeniach jest praktycznie równa zeru. Jakoś nigdy nie lubiłam podobnych historii ale twoje opowiadanie jest naprawdę świetne. Trzeba mieć naprawdę dużą wyobraźnie aby coś takiego napisać. Ja próbowałam zajmować się fantastyką ale niestety nie udało się, próba stworzenia wampirzego detektywa na wzór samego Holmesa nie udała się. Tobie życzę powiedzenia w pisaniu:)

    http://wez-olowek-i-narysuj-formule1.blogspot.com/2014/04/kartka-z-historii-formuy-1-michael.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje pierwsze skojarzenie po nazwie bloga - kto znowu gwałci Zmierzch? Za mało tego?!
    Mimo wszystko przeczytałam - wniosek jest jeden - ten koń to skończony cham! Moja wiedza i miłość do elfów plasuje się gdzieś między piłką nożną, a fizyką kwantową więc raczej nie moja tematy, ale bardzo dobrze się czytało! Lekki, przyjemny styl. Nie ma niekończących się dialogów pisanych jakby ktoś był w przedszkolu. Nie ma błędów ortograficznych! I nareszcie ktoś wie kiedy stawia się kropkę, kiedy pisze 'e', a kiedy 'ę'... Materiał na książkę! Jak mówiłam - nie moje tematy, ale to jest bosko napisane. Bardzo realistyczne dialogi - zginiesz jak go zgubisz! Oj zginiesz, zginiesz... Już ja tego dopilnuję =) W ogóle super postscriptum 'oby Wasza Wysokość żyła wieczność' - nie wiem czemu, ale wydaje mi się to zabawne.
    Może tylko słowo 'wywalił' bym... Wywaliła. Nie mam zdania, ale to było o tej upartej kobyle...

    Cóż... Obyczajówka i pseudorozterki nastolatek Cię pewnie nie zainteresują, ale ratuj statystyki =)
    http://mi-historia-mi-mundo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, Wspaniała, Pomysłowa i Wspaniała Idril!
    Jak to możliwe, że piszesz tak pięknie i niesamowicie! Jestem zazdrosna! Też chcę tak pisać!
    Ten Kamil mi się nie podoba! Za co będzie ścinał głowę? Za to, że upozoruje śmierć swojej córki?
    Mam gęsią skórkę na rękach od tego spaniałego (i krótkiego[ no właśnie dlaczego taki krótki rozdziału.
    Uhuhuhuhuhuhuhuhuhuuhuhuhuhuhuhuhuhuhuhuh!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111
    Nora córką królów. Nononoononon Tego to bz si chyba nikt nie spodziewa
    Wiatr

    OdpowiedzUsuń
  8. Poznałam cię niedawno, ale to nie zmienia faktu, że ciągle jestem pod wrażeniem twojego talentu. Kiedy przeczytałam poprzedni (i swój pierwszy) rozdział, myślałam o autorce jak o siedemnastoletniej dziewczynie, która swoim stażem powaliłaby niejednego blogera. A ty? Ty masz tyle samo lat, co ja! Jak to możliwe?
    Do tego co piszesz, nie ma zarzutów. Fabuła jest bardzo dobra, może jeszcze nie czuję tych nagłych przejść z jednej postaci do drugiej dlatego, że nie przeczytałam poprzednich rozdziałów? Spoko, nadrobię. Ale to nie zmienia faktu, że zapewne niejedna osoba, czytając ten rozdział jako swój pierwszy, łatwo mogłaby się pogubić. Mocniejszcze zaakcentowanie tych przejść zmieniłoby sposób czytania w pozytywny sposób. Nic poza tym nie mam do zarzucenia, bardzo miło było mi wyobrazić sobie Deren, wciąż myślałam o nim jak o kolorowym Minas Tirith, nie wiem, czemu :P
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jestem zachwycona Twoimi pomysłami i blogiem. Naprawdę fajnie piszesz! Kolejne świetne opowiadanie, na które trafiłam przypadkiem. Masz talent, zdecydowanie powinnaś pisać dalej. Absolutnie rewelacyjna notka. Nie jestem pewna, co urzekło mnie najbardziej. Chyba, jak to się ładnie mówi, całokształt. Jesteś mistrzynią, wiesz? :DJakaś magia jest w Twoim blogu i mówię Ci to na poważnie. Nie każdy blog ma TO COŚ, tę perełkę która tak bardzo przyciąga uwagę. Cóż mogę powiedzieć ? Czekam na kolejny rozdział!
    Gorąco, gorąco cię pozdrawiam i życzę weny!
    Zapraszam do mnie :) lily-and-james--magic-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń