26 lutego 2014

Rozdział 5

— Długo jeszcze? — spytała znudzona Anita, rozglądając się dookoła.
Nora z trudem powstrzymała się od zirytowanego przewrócenia oczami. Może i zdążyła polubić tą  dwunastolatkę, ale zdecydowanie nie przywykła do jej bardziej ruchliwej i roztrzepanej wersji. Co prawda, znała ją dopiero od miesiąca, jednak na tyle, na ile zdążyła zaznajomić się z jej naturą, była cichą i nieśmiałą dziewczynką, nie sprawiającą kłopotów i potrafiącą samemu zorganizować sobie czas, co znacznie ułatwiało opiekę nad nią. Odkąd zaś wyruszyły w podróż bez przerwy się roiła, nie potrafiła usiedzieć przez chwilę na miejscu, rozglądając się na wszelkie strony i zasypując Solis pytaniami.
— Jeszcze jeden dzień drogi, ewentualnie mogłybyśmy przejechać przez Dolinę Śmiechu, ale i tak dotarłybyśmy do Deren dopiero późnym wieczorem — odpowiedziała dziewczynce.
Kruk przekręciła zabawnie głowę, wpatrując się w nią z zamyśleniem. Nora z łatwością mogła odgadnąć, że luxlupuska rozważa jakie pytanie zadać, jak i również o co zapyta, więc, nie czekając aż to zrobi, powiedziała:
— Przejazd przez Dolinę Śmiechu, co prawda, skróciłby drogę, ale naraziłby nas na większe niebezpieczeństwo ponieważ tamtejsze tereny zamieszkują Ni, a, uwierz mi na słowo, tamte, które cię zaatakowały, przy tych wydają się całkiem nieszkodliwe. Czasami zastanawiam się, co za idiota nazwał to miejsce w ten, a nie inny sposób — mruknęła do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Dziewczynka, która dosłyszała tą uwagę parsknęła cichym śmiechem, patrząc z rozbawieniem na swoją opiekunkę.
— Ty mi się tu nie śmiej, bo ja prawdę mówię! — rzekła elfka komicznym głosem. — No bo powiedz mi, proszę ja ciebie, kto normalny nazywa dolinę, którą zamieszkują mordercze bestie Doliną Śmiechu? Przecież tam nie ma nic do śmiechu, no chyba że kogoś bawi to, jak atakują go potwory! No ale to musiałby być skończony czubek. Rozumiesz coś z tego? — spytała, wzdychając teatralnie, co spowodowało, że Anita zachichotała, kręcąc głową.
W momencie, w którym dziewczynka się uspokoiła, zapadła cisza, w której obie dokończyły swój posiłek. Ponieważ było jeszcze w miarę wcześnie, Nora stwierdziła, że powinny ruszać w drogę jeśli chcą dotrzeć do Deren jeszcze jutro. Dwunastolatka skinęła jej głową, zastanawiając się w myślach czy aby na pewno chce dotrzeć już na miejsce. Myśl, że to właśnie tam może znajdować się rozwiązanie jej problemu napawała ją radością, ale w głębi serca czuła nieuzasadniony niepokój, co stanie się z nią po zdjęciu klątwy, a raczej jeśli uda się zdjąć urok.  Przestań — skarciła się w myślach. — To głupie — dodała, pragnąc jak najszybciej wsiąść na grzbiet Sitle, na którym zapominała o troskach.
— No to hop — powiedziała elfka, wsadzając ją na grzbiet klaczy. — Czas na nas — dodała.
Jechały w ciszy, a Anita rozglądała się dookoła, obserwując otaczające ją tereny. Od czasu gdy skończyły przerwę nie odezwała się do Nory ani słowem, zastanawiając się co stanie się w przyszłość. Nora obiecała jej, że znajdzie sposób by mogła wrócić do domu, jednak potrzebowała na to czasu i właśnie w momencie, w którym zdawała się wymyślić coś, co pomoże jej powrócić, dowiedziała się o niej prawdy. Teraz zamiast być w drodze do Aren An, zmierzała do elfiej stolicy, gdzie mogła pozbyć się przekleństwa, które ciążyło na niej od czterech lat, a później? Co przyjdzie, gdy w końcu będzie od niego wolna? Czy elfy odeślą ją z powrotem? A może uznają, że jest im coś winna i będzie musiała zapłacić za to, że jej pomogły, oczywiście o ile się na to zgodzą. Nie. Ta druga opcja nie wchodziła w grę, co prawda nie znała się za bardzo na tej rasie, ale zdążyła, chociaż w małym stopniu, poznać Norę, która z pewnością taka nie była. Może i nie miała pewności, czy jej opiekunka jest typową elfką, ale szczerze wątpiła, by pozostali członkowie jej rasy aż tak bardzo się od niej różnili. Poza tym, kto normalny zmusza dziecko, by płaciło za odwrócenie czegoś na co, tak właściwie, nie miało wpływu? Ale jeśli… Nie! Nie ma żadnych, ale jeśli. Jestem pewna, że Nora nie sprowadzałaby mnie do Deren, gdyby nie była pewna, że mogą mi tam pomóc — stwierdziła stanowczo w myślach. Co najwyżej się nie uda i tyle. Poza tym, wątpię by…
— Anita? — Z rozmyśleń wyrwał ją głos Solis.
Dziewczynka odwróciła głowę, spoglądając pytającym wzrokiem w stronę kobiety, która patrzyła na nią zaniepokojona. Nie wiedziała jednak, co wywołało w niej ten niepokój.
— Dobrze się czujesz? — spytała elfka, gdy nie usłyszała odpowiedzi.
Luxlupuska skinęła głową, nie odpowiadając, co spowodowało zdziwienie trzydziestosześciolatki, która miała nadzieje, że uda jej się nakłonić dziecko do rozmowy. Co jeszcze trzy godziny wcześniej narzekała w myślach na to, jak mała narzeka na podróż i co rusz zadaje pytanie kiedy w końcu dojadą, ale cisza, która zapadła potem, była dla niej przytłaczająca. Martwiło ją to, że dziewczynka zdawała się być przygnębiona, a ona nie znała tego powodu. Mimo tego, że nie chciała na nią naciskać, złapała podbródek małej patrząc jej w oczy. To co w nich zobaczyła, zdziwiło ją. Nie było w nich widać radości, którą mogła ujrzeć jeszcze kilka godzin wcześniej, teraz z łatwością dostrzegała smutek i zmartwienie.
— Ej, maleńka, co jest? — zapytała troskliwym tonem, w myślach, prosząc Sitle by ta się zatrzymała, nie żeby elfka nie ufała swej towarzyszce, ale wolała odbyć tą rozmowę na ziemi, gdzie mogła być przygotowana na każdą sytuację. 
Kiedy klacz się zatrzymała, Anita wyglądała jakby miała zamiar się rozpłakać, co jeszcze bardziej zmieszało i zmartwiło kobietę, która zeskoczyła z wierzchowca i pomogła zejść małej. Kiedy ta stała już na ziemi, przykucnęła by znaleźć się na poziomie jej oczu i ponowiła swoje pytanie. Gdy znowu nie dostała odpowiedzi z trudem powstrzymała się od westchnięcia, z pewnością nie należała do najcierpliwszych osób, ale jednak musiała dać sobie jakąś radę. Nie mogła kontynuować podróży, nie wiedząc co się dzieje z jej podopieczną, której zachowanie ciągle ją zaskakiwało.
— Boli cię coś? — Spróbowała ponownie, tym razem pytając o coś innego. 
— N-n-nie — wyjąkała cicho, przerażonym głosem, z trudem powstrzymując płacz.
Słysząc ton dziecka, Nora, zadziałała instynktownie. Zamiast zadawać kolejne pytania objęła dziewczynkę, przytulając ją do siebie. Tak jak przewidziała, mała rozpłakała się, wtulając w nią mocniej. Elfka, która nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji objęła małą pewniej, szepcząc jej do ucha uspokajające słowa. 

* * *

— Uciekaj! 
Przerażony głos samca spowodował moją natychmiastową reakcję. Odwróciłem się, strosząc sierść i przygotowując do ataku na każdego, kto chciałby go zaatakować. Nie wiedziałem czemu, ale jego zapach powodował, że chciałem go chronić. Tak samo działała na mnie woń samicy, która rzuciła się w moją stronę biegiem, błagając mnie bym uciekał z tego miejsca. Ja jednak nie rozumiałem dlaczego. Czyżby coś im zagrażało? Wciągnąłem powietrze w płuca, chłonąc razem z nim zapach. Nie był taki jak zwykle. Wyczuwałem w nim strach i subtelną, chociaż wciąż daleką, woń nienawiści. Słysząc kolejne błagania kobiety, nie, samicy, poczułem wściekłość. Nie! — krzyknąłem w myślach. Nie mam najmniejszego zamiaru uciekać. Jestem wilkiem, a wilki nie zostawiają swojego stada na pastwę losu! I wtem, w jednej chwili, ogarnęła mnie trwoga. Mimo mego sprzeciwu, wbrew mej woli, zacząłem biec, uciekając przed czyhającym zagrożeniem. Jakimś cudem stchórzyłem. Dopiero, gdy oddaliłem się na znaczną odległość zrozumiałem co się właściwie stało. Decyzja, którą podjąłem była spontaniczna. Zupełnie nieprzemyślana. Rzuciłem się w stronę z której przybiegłem, pragnąc pomóc memu stadu. Nie mogłem zostawić ich na pastwę losu. Z daleka wyczułem zapach dymu i odór palącego się ciała. Chociaż nie wiem skąd, znałem już ten zapach, zapach, który sprawiał, że wszystkie komórki mego ciała krzyczały ,,Zawracaj! Musisz stąd odejść! Ratuj siebie!". Ja jednak nie mogłem ich posłuchać. 
Wbiegłem na polanę w momencie, gdy samica padła na ziemię przeszyta strzałą wystrzeloną przez Cienia. Ogarnęła mnie furia. Jak te prymitywne istoty mogły wkroczyć na MÓJ teren i atakować MOJE stado? Te odrażające potwory śmiały wejść na MOJE terytorium bez MOJEGO pozwolenia. Kiedy dotarła do mnie woń śmierci zawyłem z wściekłości, powodując, że bestie spojrzały w moim kierunku. Te odrażające stworzenia śmiały zabić członka MEGO stada. Teraz będą musiały za to srogo zapłacić. Najeżyłem sierść, a z mojego gardła wydobył się groźny warkot, gdy skoczyłem na pierwszego Cienia bezlitośnie zatapiając pazury w jego ciele...

* * *

Czarny wilk zerwał się na równe nogi, jeżąc sierść i pokazując kły. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła zagrożenia. Gdy w polu jego widzenia znalazła się kobieca postać, zaczął ostrzegawczo warczeć. Znał skądś jej zapach. Zdawało mu się, że go już kiedyś wąchał, nie wiedział jednak gdzie ani kiedyś. Nie potrafił sobie przypomnieć do kogo dokładnie należał i czy był to jego przyjaciel, czy też wróg. Przyjął pozycję obronną, gdy elfka - bo należała ona do tej rasy - uniosła powoli dłoń.
— Ake, przeprasza jeśli cię przestraszyłam.
Ake? Kim jest ten Ake? — przebiegło mu przez myśl. Wilk nie znał nikogo o takim imieniu, chociaż wydawało mu się dziwnie znajome. Mimo tego nie potrafił przypomnieć sobie do kogo on należał. Wysilił swój mózg, starając się przedostać do wspomnień, które zostały przed nim ukryte. Nie zważał na to, że zachowuje się wbrew naturze. Powinien żyć teraźniejszością, nie przeszłością. Coś jednak pchało go do dalszego działania skutecznie uciszając instynkt, który się w nim buntował. Zwierzę w jednej chwili uniosło łeb, przekręcając go na bok, po czym zamknęło oczy. W jednej chwili zostało zmuszone do poderwania się na dwie łapy, gdy jego kończyny zaczęły się wydłużać. Pysk skracał się, podczas gdy łeb przybierał postać twarzy. Sierść i ogon zniknęły. Nie minęła minuta, a na miejscu wilka stał, chwiejąc się lekko, czternastoletni chłopak, który wpatrywał się w kobietę speszonym wzrokiem.
— Ee... — zaczął inteligentnie Ake, posyłając Line przepraszający uśmiech. 
Elfka spojrzała na niego srogim wzrokiem, kręcąc głową. Śmiało można było powiedzieć, że jest na niego wściekła. Jeszcze nigdy chłopak nie zawiódł tak bardzo jej zaufania, jak w obecnej chwili. O ile wcześniej, gdy znajdował się pod postacią wilka, nie chciała go niepokoić czy drażnić, teraz miała zamiar zdrowo go ochrzanić. Nie mogła uwierzyć, że ten chłopak mógł zachować się aż tak nieodpowiedzialnie! A gdyby nie udało mu się przemienić z powrotem i na zawsze został pod postacią wilka? — pomyślała wściekła.  Poczuła zadowolenie, gdy ujrzała jak kuli się pod jej spojrzeniem. Postąpił głupio i nieodpowiedzialnie, zasługiwał na to.
 — Ake Bellatorze, czy możesz mi do co to ma do jasnej cholery znaczyć?! — syknęła.
Luxlupus cofnął się, spoglądając na nią ze smutkiem i skruchą. Zdawało się, że naprawdę żałował swojego czynu, ale nawet to w tej chwili nie mogło mu pomóc. Doskonale znał gniew przyjaciółki swoich rodziców i wiedział, że przegiął pewną granicę, której przeginać nie powinien. Jedynym wyjściem było bycie szczerym, co mogło chociaż trochę ułaskawić gniew kobiety. 
— Line ja wiem, że postąpiłem głupio... — zaczął powoli.
— Głupio to mało powiedziane! — przerwała mu. — Zachowałeś się szczeniacko i nieodpowiedzialnie. Przemieniłeś się chociaż doskonale wiedziałeś, że nie opanowałeś jeszcze wystarczającej wiedzy i umiejętności, które pomogą ci przystosować się do życia jakie będziesz kiedyś prowadził, ale nie! Ty oczywiście musiałeś zrobić to wszystko po swojemu! Zamiast grzecznie czekać na swój czas, co zrobiłeś? Przemieniłeś się, będąc świadomym, że możesz pozostać w tej postaci i - ja już sama nie wiem, co jest gorsze - zasnąłeś! Naprawdę oszalałeś?! Czy zdajesz sobie sprawę, że mogłeś to w najlepszym przypadku przypłacić zdrowiem psychicznym, a w najgorszym życiem? Jesteś w ogóle świadomy tego, co robisz?  — krzyczała. — A może...
— Line daj mi skończyć! — warknął Bellator, przerywając jej. — Nie zrobiłem tego celowo! Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem się przemieniłem, ale ja tego nie chciałem! To znaczy chciałem, ale nie teraz. Wbrew pozorom doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że przedwczesna przemiana jest śmiertelnie niebezpieczna! — Nabrał powietrza i kontynuował zanim elfka zdążyła się wtrącić: — Przysięgam ci, że usnąłem jako człowiek, a przed zaśnięciem nawet nie myślałem o tym, by zrobić coś takiego! Ja... — Głos mu się na chwilę załamał, ale szybko się pozbierał. — Ja myślałem o rodzicach i oni... śnili mi się, ale inaczej. Nie tak jak zwykle, ja... — Spuścił głowę, urywając.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to, co wydarzyło się podczas jego snu, nie było normalne. Nawet w świecie, w którym żyją prawie same magiczne istoty takie rzeczy nie są codziennością. Widzenie przeszłości, przyszłości, czy teraźniejszości, tak. Objawienia, Spotkania, Nirew i inne rzeczy tego typu, tak. Jednak to, co się z nim stało... Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim, a wiedział nader wiele jak na swój wiek.
— Ake — Tym razem głos elfki był łagodny, jednak kryła się w nim ostrzegawcza nuta, którą w mig wyłapał.
Podniósł wzrok, patrząc na nią niepewnie. Nie zanosiło się na to, by miała zamiar ponownie na niego krzyczeć, ale nie zamierzał ryzykować. Od pewnego czasu jego opiekunka zachowywała się dziwnie, łatwo dawała się wyprowadzić z równowagi lub wydzierała się na każdego bez powodu. Mimo tego, że tym razem miała prawo się na niego wściec, naprawdę nie chciał ponownie stać się obiektem jej złości. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć ona już się odezwała:
— Przepraszam, że się na ciebie nadarłam, ale, sam rozumiesz, to była moja pierwsza reakcja na to, co się stało. Nie wiedziałam jak inaczej zareagować, a myślałam, że zrobiłeś to celowo — westchnęła. 
— Rozumiem, ale czemu tak się stało? — spytał.
— Nie wiem, ale znam osobę, która będzie znała odpowiedź na to pytanie — odparła, po czym, nim zdążył się zorientować, znalazła się przy nim i pociągnęła go za rękę, wychodząc z pokoju.

* * *

— Thorn? — Cichy głos przy moim uchu spowodował, że błyskawicznie się odwróciłem, spoglądając na mówiącą osobę.
Z uśmiechem zauważyłem kim ona jest. Westchnąłem, patrząc z dumą na jej radosną twarz. W jej oczach widziałem miłość którą do mnie czuła. Gdyby kiedyś ktokolwiek powiedział mi, że ta delikatna, spokojna, wiecznie wesoła kobieta zostanie moją żoną, wyśmiałbym go.  To było tak nierealne, że czasami przyłapuję się na zastanawianiu  na tym, czy przypadkiem nie śnię. Jeśli tak jest to nie chcę się nigdy więcej budzić. 
— Tak? — zapytałem, patrząc na nią czułym wzrokiem.
Uśmiechnęła się do mnie odpowiadając:
— Kocham cię.
— A ja ciebie — odparłem. *
* * *
    Uchylił powoli powieki, budząc się ze snu. Westchnął smutno, czując, jak powoli zaczyna ogarniać go znane mu doskonale otępienie. Minęło tak wiele czasu odkąd ostatni raz śnił o Niej. Jej śmierć sprawiła, że i on zaczął powoli umierać. Miał jednak jeszcze jedną misję do spełnienia, dopiero wtedy będzie mógł odejść, by znów połączyć się z nią; wówczas jednak już nic nigdy więcej ich nie rozdzieli. Potrząsnął głową, próbując pozbyć się obrazu jej roześmianych fiołkowych oczu. Musiał skupić się na misji, nie na tym, co było kiedyś.

* * *

— Ake, proszę, usiądź — rzekła fioletowowłosa kobieta, wskazując nastolatkowi krzesło znajdujące się naprzeciw niej.
 Chłopak niepewnym krokiem skierował się w stronę wskazanego przedmiotu, nie będąc pewnym co właściwie go czeka. Zaledwie minutę wcześniej z pomieszczenia, w którym teraz przebywał wyszła zdenerwowana Line, po czym wepchnęła luxlupusa do środka, mówiąc by się niczym nie martwił. Łatwo jej mówić — prychnął w myślach. Nie dość, że jakimś cudem przedwcześnie się przemienił to jeszcze teraz stał przed osobą, która mogła skazać go za to na śmierć,, a nikt by się do tego nie przyczepił. Nie — stwierdził stanowczo. Na pewno nie zrobi czegoś takiego. Line nie posłałaby mnie tutaj, gdyby nie miała pewności, że nic mi nie grozi — dodał. Siadł na krześle, posyłając pytające spojrzenie w stronę fioletowowłosej. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo ona odezwała się wcześniej:
 — Zapewne zastanawiasz się dlaczego cię tu kazałam przyprowadzić. — Nie dała mu odpowiedzieć, kontynuując: — W normalnym przypadku wystarczyłaby mi rozmowa z twoją opiekunką bym podjęła odpowiednią decyzję. Rozmowa z tobą byłaby wówczas zbędna, gdyż znałabym większość faktów, a reszty sama bym się domyśliła, a - uwierz mi - niewiele rzeczy umyka mojej uwadze. Tym razem jednak postanowiłam zrobić wyjątek, a wszystko przez to, co powiedziała mi Line. Jej słowa bardzo mnie zaniepokoiły.
Zamilkła, wpatrując się w niego wyczekująco, a chłopak przygryzł wargę, wbijając wzrok w blat stołu. Nie miał pojęcia jaką decyzje podejmie w związku z tym co zrobił, zwłaszcza, że sam nie wiedział co to do końca było. Nie potrafił też przewidzieć, czego kobieta od niego oczekuje, co wprawiało go w irytację. Zawsze wiedział co chcą od niego inni, za każdym razem potrafił przewidzieć co pragnął by zrobił, jaki powinien być w ich oczach. Wystarczało mu jedno spojrzenie, a teraz? Nic. Kompletna pustka, a on nie mógł zrozumieć dlaczego. Z jakiego powodu nie potrafił przejrzeć elfki, która znajdowała się przed nim, chociaż dawał sobie radę z osobami o większym doświadczeniu**.
 — Ake, czy mógłbyś opowiedzieć mi, co się zdarzyło przed twoją przemianą? Chciałabym żebyś opisał mi również twój sen — powiedziała, widząc, że nie wie, co tak właściwie ma zrobić. — Z góry mówię, że, dopóki nie dowiem się co tak naprawdę spowodowało całe to zajście, nie mam cię karać w żaden sposób, więc możesz być spokojny — dodała uspokajającym się tonem, uśmiechając do niego pokrzepiającą.
Chłopak westchnął ciężko w myślach. Nie wiedział, jak zacząć, co tak właściwie ma powiedzieć i jak przekonać jego rozmówczynię o tym, że naprawdę jest niewinny. Pokręcił głową, próbując pozbyć się obrazów, które znienacka stanęły  mu przed oczami. Niepewnym, drżącym głosem zaczął mówić:
— Zanim Line mnie obudziła i okazało się, że się przemieniłem ja... Myślałem o... o rodzicach — Ake z trudem wymówił ostatnie słowo. — O tym, że chciałbym się dowiedzieć czego by ode mnie oczekiwali, co mam zrobić, by pomścić ich śmierć, a potem, sam nie wiem kiedy, usnąłem. Kiedy ocknąłem się w śnie usłyszałem głos. On należał do mojego ojca, ale nie był zwyczajny... Nigdy wcześniej go nie słyszałem, ale wiem, że należał do niego. Tyle że... — zawahał się. — Tyle że wtedy nie myślałem o nim, jako o moim ojcu. W ogóle nie myślałem jak człowiek... Zdaje mi się... Zdaje mi się, że... że myślałem jak wilk.... On kazał mi uciekać, ale ja nie chciałem. Pragnąłem go chronić, go i matkę, która też tam była. Ona również pragnęła bym uciekał, a ja... w tamtej chwili nie uważałem ich za swoich rodziców... — Policzki chłopaka poróżowiały. — Uznawałem, że to moje stado i nie chciałem zostawić ich na pastwę losu, zwłaszcza, że wyczuwałem zbliżające się niebezpieczeństwo... No właśnie! Moje zmysły nie działały normalnie, czułem i słyszałem więcej niż zazwyczaj... W pewnym momencie moje ciało samo, bez udziału mej woli, puściło się do biegu, a ja przez pewien czas nie mogłem się zatrzymać. Dopiero po paru minutach uświadomiłem sobie co się stało i... i wróciłem w momencie, w którym cień zabił moją matkę — urwał, spuszczając głowę.
Nie wiedział, co ma dalej mówić. Nie chciał żeby kobieta dowiedziała się o tym, co zrobił. Nie chciał żeby zaczęła na niego patrzeć swoimi przenikliwymi, czarnymi oczami, które sprawiały, że ciarki przechodziły mu po plecach.
— Ake — odezwała się powoli, wbijając w niego swoje spojrzenie — czy mógłbyś mi powiedzieć, co wtedy czułeś? — spytała.
Nie chciał jej tego mówić. Nigdy nie potrafił opisywać swoich uczuć, nie umiał rozmawiać o emocjach, które odczuwał, a jednak to zrobił. Wypowiedział słowa, których wypowiedzieć nie chciał:
— Furię. Byłem wściekły do granic możliwości, że cienie wkroczyły na mojej terytorium, a jeszcze bardziej potęgowało mój gniew to, że zaatakowały kogoś z mojego stada... Ja... w tym śnie... rzuciłem się na jednego z nich i... i chyba... chyba go zabiłem — wyszeptał, rumieniąc się ze wstydu. — Potem, po tym momencie, obudziłem się, będąc już wilkiem — dokończył.
Przygryzł dolną wargę, czekając aż elfka się odezwie. Ona jednak milczała, a w jego umyśle pojawiały się różne wizje tego, co może się stać. Widział samego siebie wtrącanego przez strażników do lochu, za to, że złamał prawo. Przewidywał własną śmierć lub wygnanie z zakazem powrotu do Eriel Den. Nic jednak nie przeraziło go równie mocno jak obraz Line krzyczącej na niego, że zhańbił całą swoją rodzinę, że nie jest godny noszenia nazwiska Bellator, a jego rodzice z pewnością przewracają się przez jego czyny w grobie... Żadna inna wizja nie mogła się równać pod względem strachu, który wzbudzała, z innymi.
— Dobrze, jesteś już wolny. — Wyrwany przez głos kobiety z rozmyślań, spojrzał na nią niepewnym wzrokiem. — Zastanawiasz się zapewne, co wywołało tą przemianę? Muszę ci przyznać sama nie jestem tego pewna, ale obiecuję, że zbadam tą sprawę. Możesz już iść Ake. Wracając mógłbyś poprosić Line, by do mnie przyszła? — zapytała.
Luxlupus skinął głową, odwracając się. Szybkim krokiem skierował się w stronę wyjścia z komnaty. Wolał nie pozostawać tam dłużej niż uznawał za konieczne.

* Postanowiłam przybliżyć Wam historię Thorna, więc możecie spodziewać się takich wyrywek wspomnień. Ten był zapewne jednym z nielicznych tego typu, bo nie przepadam za romansami, jednak przyda mi się w drugim tomie, więc cóż... dodałam go.
** To zdanie zostanie wyjaśnione w późniejszych rozdziałach, jednak mogę powiedzieć, że chodzi tu o wiek. Navia ma skromne( bardzo skromne - dop. autorki) sto pięćdziesiąt lat, a Ake miał już do czynienia z starszymi elfami.
_______________________________________
A oto i rozdział piąty! Tadam! Zmobilizowałam się napisałam cały w pięć dni. Tak, wiem, że poprzedni był na początku lutego( szesnaście, czy tam piętnaście dni temu), ale Wena nie chciała mnie złapać. Dopiero obietnica tygodniowego wyjazdu do Rumunii( chociaż to była raczej groźba ze strony pewnej jadowitej istotki) sprawiła, że się szanowna pani Wena z panem Natchnienie postanowili przeprosić, więc nowy rozdział jest już dzisiaj. Błędy sprawdzone( wstawiam na surowca) zostaną najpóźniej za dwa tygodnie, bo przez tydzień nie będę miała neta ;/. Tylko Pou mnie uratuje przed szaleństwem, no i muzyka ;) Ogląda ktoś serial Arrow? Ja wczoraj widziałam dwa pierwsze odcinki na pulsie i... porwał moje serce, sprawiając, że dziś się rozpisywać nie będę, bo lecę oglądać online trzeci xD. 
Standardowo proszę o komentarze, tylko jak już to takie dłuższe, bo takie typu "fajne" itp. są troszeczkę wkurzające. Dodam, że lubię krytykę, ale w granicach zdrowego rozsądku! Szanuje opinie innych, ale proszę mnie nie obrażać.
Ach! Bym zapomniała. Wyniki konkursu na dodawanie rozdziałów chyba widać. Co do tego na tytuł - aktualnie na prowadzeniu jest "Kwiat Derenu", a i mi się on coraz bardziej podoba, więc nieoficjalnie tak nazywa się tom pierwszy, chyba że coś się zmieni, w co wątpię ;)
Pozdrawiam i ślę całusy
Idril

13 komentarzy:

  1. Serio!? Przerwać w takim momencie? Toż to hańba i rozbiór w biały dzień! Dlaczego przemienił się przed czasem!? No dlaczego?! Już nie mogę się doczekać, aż Anita i Solis przybędą do miasta! Czekam na to z oczekiwaniem i z radością! Więc następny rozdział ma być szybko!
    Pozdro Wiatr:***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah. Chciałabym znaleźć się w Dolnie Śmiechu. Bardzo interesuję się wilkami i chciałabym zobaczyć go kiedyś tak jak w twoim opowiadaniu. Ciekawie piszesz posty. zapraszamy do siebie :) http://twoo-sisters.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz :) obserwuje, licze na to samo :) neverlosehopeex.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Sliczny szablon i swietny rozdzial !
    Lifedreamscometrue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej! *_* Świetne <3 Ogólnie to nie za często czytam opowiadań bo są z reguły nie w moim guście, ale to .. cudo :D W ogóle pisane schludnie, stylistycznie i takie tam. Domyślam się, że dużo czytasz, mam rację? Już nie mogę się doczekać by poznać dalsze losy bohaterów i widzę, że nie tylko ja więc szybciutko bierz się do pisania XD Obserwuję i postaram się być stałym czytelnikiem.
    ~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, bo one strasznie karmią wenę! Co do książek, masz racje. Jestem mole( czy mułem, jak stwierdziła koleżanka) książkowym.
      Co do rozdziału, napisałam już 1/6 rozdziału, więc wkrótce powinien być, ale z moją weną nic nie wiadomo. Jeśli chcesz, mogę Cię informować :)
      Pozdrawiam
      Idril

      Usuń
    2. Chętnie :D Sorki, teraz nie mogę zaobserwować nie wiem czemu :c więc potem to zrobię! Tak jeśli masz chęć przypominaj mi na przykład w zakładce spam u mnie. Masz rację komentarze dodają chęci.

      Usuń
  6. Moim zdaniem jest to jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Masz dobry styl, którego mogę ci pozazdrościć, też chciałabym tak pisać. Jakoś nie czytałam nigdy bloga o takiej tematyce ale twój jest zarąbisty. Bardzo podoba mi się szablon :)

    http://wez-olowek-i-narysuj-formule1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozazdrościć talentu. Opowiadanie ciekawe, nie zauważyłam żadnych błędów. Ogółem nie czytam takich opowiadań, lecz to jest naprawdę fajne. :)
    Pozdrawiam.

    http://opowiadaniazglowywziete111.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisałaś wcześniej że jesteś molem książkowym ;) Widać, bo wystarczy przeczytać kawałek rozdziału i od razu zauważa się dobrane i poprawne słownictwo. Ja wgl nie umiem pisać, chyba że jakieś prace na polski, a tak to nic a nic ;/ Dobrze wykombinowałaś zakończenie, teraz wszyscy będą z niecierpliwością czekać na dalsze losy bohaterów!
    just--art.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blog, bardzo fajnie i lekko się go czyta. Twoje opowiadanie bardzo wciąga i już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Na pewno tu jeszcze nie raz zajrzę.
    Masz bardzo ładny szablon. Sama robiłaś czy ktoś ? Jak ktoś to byłaby możliwość, aby mi także pomógł ( próbuję się dostosować do twojej rady :) )?
    Życzę powodzenia w dalszym blogowaniu.

    OdpowiedzUsuń